O mnie

Moje zdjęcie
Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.

środa, 28 grudnia 2011

Najbardziej emocjonująca dziesiątka roku 2011

Jak głosi tytuł mojego bloga fotografia jest dla mnie największą przygodą. Przygoda, jak to przygoda, wiąże się z podniecającymi przeżyciami, zapamiętywanymi na długie lata. Jak w roku ubiegłym poklasyfikowałem moje fotograficzne przeżycia i stworzyłem " TOP 10 fotoprzygoda 2011". Zdjęcia nie klasyfikowałem wg. artystycznych i technicznych walorów. Jedynym kryterium były odczucia i emocje które towarzyszyły ich powstawaniu.

Miejsce pierwsze, Gold ;-)           WILK
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/03/wilk-na-czerwonym-torfowisku.html 


Miejsce drugie, Silver ;-)                 WILK
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/03/wilk-na-lodzie.html
Te dwie fotograficzne przygody podsumuję razem. Wilki są moją pasją i obsesją. Gdy o nich mówię zaczynają mi się świecić oczy a na samą myśl o ich spotkaniu po grzbiecie przechodzą mi ciarki. Chciałbym zdobyć zaufanie watahy i jak Shaun Ellis przeżyć kilka miesięcy razem z dziką watahą.


Miejsce trzecie                                    ORLIK KRZYKLIWY
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/06/historia-pewnej-zasiadki-i-zwiazanymi-z.html
Do dziś pamiętam te długie przygotowania i rozdygotane serce gdy wreszcie ujrzałem ptaka tuż przed czatownią.


Miejsce czwarte.                                    SÓWECZKA
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/09/chyba-najwieksz-niespodzianka-tego-roku.htm
To naprawdę była niespodzianka i zaskoczenie. Okazało się że ptaszek którego do tej pory oglądałem tylko na zdjęciach i w najśmielszych marzeniach nie myślałem że kiedykolwiek uda mi się go zobaczyć, żyje kilkaset metrów od mojego domu.


    
Miejsce piąte                                 BŁOTNIAK STAWOWY.
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/04/skrzydlaty-drapieznik-na-patykowatych.html
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/05/denerwujacy-brak-umiejetnosci.html
Były to pierwsze moje zdjęcia błotniaka stawowego. Bardzo fascynował mnie w kwietniu i maju. W czerwcu stał się jednak natrętnym intruzem podczas zasiadek na orlika.



Miejsce szóste.                      RYCYK  (a właściwie wszystkie zdjęcia z wyprawy nad Biebrzę)
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/04/biebrza-ach-biebrza.html
Biebrza jest fascynująca a bagna wciągają ;-)



Miejsce siódme.                                  KUKUŁKA
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/06/ciekawe-ptaki-woko-domu.htm
Klimat i atmosfera towarzysząca wykonaniu tych zdjęć była bajeczna. Krótka czerwcowa noc wymuszała bardzo wczesną pobudkę, łąki zasnute mgłą a gdzieś w pobliżu rozlegało się kukanie.



Miejsce ósme.                                       WILGA
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/06/na-pomoscie.html
Słyszałem ją za każdym razem gdy szedłem na pomost, trudniej było ją dostrzec. Długotrwałe zasiadki i przemyślne maskowanie nie dały efektu i nie udało się zrobić zdjęcia z odpowiedniej perspektywy. Potem było jeszcze nie w pełni opierzone pisklę które znalazłem na ziemi w pokrzywach. Posadziłem je na gałązce półtora metra nad ziemią i mogłem się przekonać że w ciągu 2 dni jakimś cudem wdrapało się czterokrotnie wyżej. Musiało być dokarmiane przez dorosłe ptaki bo na ziemi było pełno "guano". W połowie listopada gdy na drzewach nie było już liści zauważyłem gniazdo. Codziennie idąc na pomost przechodziłem dokładnie pod nim, mając je ok 8 m nad głową.



Miejsce dziewiąte.                         JELEŃ BYK (na wydmach w Łebie)
http://www.stasiaczek.blogspot.com/2011/10/podsumowanie-rykowiska.html
Wybrałem się na ptaki, sfotografowałem jelenia ;-) Emocji było jednak tyle samo a może nawet więcej



Miejsce dziesiąte.                                   SARENKA
Klimat chwili zapierał dech. Było tuż po zachodzie, powietrze było jeszcze czerwone od zachodzącego słońca. Nad łąką snuły się mgły raz wyżej, raz niżej, z których niespodziewanie wyłoniła się ta sarenka. 


Na koniec zdjęcie z typu 'Od kuchni"  Moi koledzy w czatowni na porannej zasiadce na ptaki. Postawili czatownię na pastwisku, resztę już widać na zdjęciu :)))))
Krowy zjadły maskowanie.

W Nowym Roku życzę wszystkim czytającym dużo szczęścia i humoru takiego jak na zdjęciu powyżej. Fotografującym zaś kadrów które dostarczą im satysfakcji i emocji.                             

poniedziałek, 31 października 2011

Idzie na zimę,drapole fotografować czas zacząć!

Ruszyły moje budy. Najpierw jedna, pod koniec września, ta na łące, później, w trzeciej dekadzie października druga na bagnie. Na razie główna przynęta to porcje rosołowe z marketów ale była też sarenka i liski znalezione na szosie, rybki od rybaków i wędkarzy, odpadki poubojowe od rolników. Odnowiłem kontakty z myśliwymi i na fermach danieli i indyków, tak że jest szansa na coraz więcej karmy i wkrótce znajdzie się też coś pod trzecią budą. Ważne żeby starczyło tego na całą zimę, bo przyzwyczajone ptaki muszą mieć stały dostęp do żeru.
Pod budami głównie kruki. W okolicy koczuje stado złożone z około pięćdziesięciu osobników, głównie dosyć młodych ptaków. W grupie są na tyle zuchwałe że nawet bieliki niechętnie siadają przy czatowni. A jeżeli się już zdecydują, to tylko na chwilę żeby coś porwać i spokojnie skonsumować na uboczu. Chyba że chwilowo nie ma kruczej bandy, przysiadają i na miejscu szarpią i wcinają przynętę. Był też jeden nieoczekiwany gość. Któregoś przedwieczora gdy przed czatownią zrobiło się już całkiem cicho, wylądował jastrząb. Kilka razy skubnął dużą porcję kulinarną z gęsi, chciał ją porwać, była jednak solidnie przymocowana, usiadł na patyku, pomyślał chwilę i odleciał. Myszołowy udają że nie interesują się przynętą ale trzymają się w pobliżu i pewnie czekają na moment gdy przy czatowni nie ma konkurencji.








Podsumowanie rykowiska.

Koniec października, można wiec uznać rykowisko za zakończone. Co prawda zdarzało mi się słyszeć jeszcze w listopadzie porykujące byki ale są to bardzo rzadkie przypadki.
Tegoroczne rykowisko w najbliższej okolicy było jednym z najintensywniejszych od kilku lat. Przyczyną był zapewne wysyp żołędzi, tak intensywny jakiego nie pamiętam od dobrych kilkunastu lat. Dostatek wysokobiałkowej karmy spowodował napływ łań ze wschodnich rejonów Puszczy Piskiej, gdzie przeważają ubogie siedliska a dominującym gatunkiem jest sosna. Za łaniami ściągnęły byki, co spowodowało że w okresie kulminacyjnym rykowiska, tj. pod koniec września, las huczał ryczącymi jeleniami. Paradoksalnie, mimo takiej obfitości jeleni, niełatwo było zrobić im zdjęcia. Obfitość karmy w drzewostanach spowodowała że chmary nie miały potrzeby wychodzenia na otwartą przestrzeń a w lesie wiadomo jak jest, wieczorem szybko robi się ciemno a rano długo panuje półmrok i trudno o udane kadry.
Żeby było śmieszniej, jednym z moich pierwszych kadrów rykowiskowych był młody byczek sfotografowany.... na wydmach w Słowińskim Parku Narodowym, gdzie pojechałem fotografować przeloty siewkowców. Była bardzo wczesna poranna pora, jeszcze szarówka, gdy ze sprzętem przedzierałem się przez Wydmę Łącką w kierunku morza. Niespodziewanie spłoszyłem chmarę jeleni z bykiem stadnym. Gdy wygrzebałem z plecaka aparat, udało mi się zrobić tylko "pseudoart" kibicującego młodego byczka.W mojej Puszczy udało mi się sfotografować kilka byków, jednak większość z tych kadrów robiona była w bardzo trudnych warunkach świetlnych i nie należą do szczególnie udanych.


Zawsze marzyłem o kadrze byka w momencie kiedy ryczy. W tym roku udało mi się to pierwszy raz. Szkoda tylko że w tle znalazł się tyłek łani który wygląda jak wielki grzyb ;-)
Najpiękniejszym bykiem którego złapałem w kadr podczas tegorocznego rykowiska, był dosyć młody nieregularny czternastak o pięknym pokroju wieńca i zadatkami na kapitalnego byka.

niedziela, 25 września 2011

Chyba największa niespodzianka tego roku.

Tego naprawdę się nie spodziewałem, ale po kolei. Kilka dni temu podczas wczesnorannej leśnej zasiadki na ryczące jelenie, usłyszałem głos ptaka który zupełnie był mi nieznajomy. Po powrocie do domu miałem sprawdzić w moich nagraniach głosów ptaków co to za gatunek. Pora o której odzywał się ptak sugerowała mi jakąś sowę. Po powrocie do domu wpadłem jedna w wir zawodowych obowiązków i rozpoznanie ptaka po głosie odłożyłem na później. Na weekend wpadł do mnie na fotografowanie rykowiska Jacek. Wspomniałem jemu o usłyszanym nieznanym gatunku ptaszka. Jacek w swoim telefonie miał głosy wielkiej ilości ptaków. Zasugerowałem żeby odtworzył mi sóweczkę i włochatkę bo tak coś mi po głowie chodziły te gatunki. Na pierwszy ogień poszła sóweczka i już wiedziałem że właśnie ją usłyszałem kilka dni wcześniej. Rano wyjechaliśmy z Jackiem w plener. Była szarówka a nad łąkami snuły się mgły. Postanowiliśmy podskoczyć nad jezioro Malinówka, jest tam stara binduga z której można robić fajne wschody słońca. Rzeczywiści Jacek napykał całą masę fotek, mi nie szło najlepiej, landszafty to nie moja specjalność. Skupiłem się więc na ptasiarstwie :))
Gdzieś w pobliżu porykiwały jelenie, próbowaliśmy je podejść ale bez skutku. W powrotnej drodze zahaczyliśmy o leśne jeziorko dystroficzne ale światło było już dosyć ostre i nie było co marzyć o udanych zdjęciach.
Na sam koniec zostawiliśmy sobie sprawdzenie sóweczki. Jacek to specjalista od sów, jest autorem pięknego i sławnego zdjęcia sóweczki siedzącej na przydrożnej kapliczce. Gdy wysiadaliśmy z samochodu po jego minie widziałem że sceptycznie podchodzi do moich sugestii. Wziął tylko głośniczki i mp3 nie wyjmował nawet aparatu. Doszliśmy do miejsca gdzie jakoby słyszałem sóweczkę. Jacek odtworzył jej głos z mp3. Na drzewach zrobił się straszny rwetes. Sikory, pełzacze, rudziki i inne ptaki zaczęła krążyć nad nami wydając alarmujące głosy. W tym momencie Jacek bardziej wiarygodnie potraktował moje wcześniejsze sugestie. Przemieszczaliśmy się wolno przez las i co jakiś czas odtwarzaliśmy głos sóweczki. W końcu usłyszeliśmy to na co czekaliśmy. Sóweczka odezwała się w odległości ok. 50 metrów. Podeszliśmy jeszcze kilka metrów i jej głos usłyszeliśmy w gałęziach drzewa nad nami. W końcu ją zobaczyliśmy gdy przefrunęła z drzewa na drzewo, obskakiwał ją rój sikor. Pomyślałem co za biedna sowa. Jacek nie zastanawiając się długo, ruszył do samochodu po aparat  Ja próbowałem gwizdem naśladować jej głos, z niezłym skutkiem. Po powrocie Jacka kilka razy zawabiliśmy i sóweczka usiadła bardzo nisko na dębowej gałęzi. W zasadzie w ogóle nie była płochliwa. Obchodziliśmy drzewo ze wszystkich stron i do woli mogliśmy ją fotografować z bliskich odległości.

wtorek, 13 września 2011

Moje czatownie - propozycja dla fotografów

Większość prezentowanych dotychczas zdjęć powstała z ukryć które wybudowałem w ciągu ostatnich trzech lat. Część z nich to prowizoryczne szałasy które stawiałem dla sfotografowania jakiegoś jednego gatunku ale kilka z nich to dosyć solidne konstrukcje budowane z myślą o korzystaniu z nich przez kilka sezonów, postawione w miejscach gdzie często obserwowałem ssaki i ptaki. Dodatkowo dla zwabienia zwierząt wykładam przy nich karmę.

Oto moje czatownie:
Dwuosobowa czatownia na dużej 30 hektarowej, śródleśnej łące. Z czatowni tej fotografowałem bieliki, myszołowy, jelenie, lisy jenoty i jeden raz wilka. Czatownia jest wkopana w ziemię na głębokość ok 70 cm.



Trzyosobowa czatownia, ziemianka, na śródleśnej półhektarowej polance. Z czatowni tej fotografowałem bieliki, kruki, myszołowy, po jednym razie przy czatowni zawitał orzeł przedni, myszołów włochaty i jastrząb.
Ukrycie jest wkopane na głębokość 1,5 m a nad ziemię wystaje tylko ok. pół metra budowli. Jest świetnie zamaskowane (na zdjęciu w głębi za samochodem)



Jednoosobowa czatownia na łące przy domu. Z ukrycia tego fotografowałem błotniaki, myszołowy i drobne ptaszki, wiem jednak że zalatywał tu orlik krzykliwy i kania czarna, których jednak nie udało mi się sfotografować.



Nowa czatownia na bagnie przy kąpielisku dzików i jeleni. Ukrycie wybudowane w tym roku w sierpniu z myślą o fotografowaniu jeleni i dzików przychodzących tu zażywać błotnych kąpieli, w okolicy kilkakrotnie też obserwowany był łoś. Do tej pory udało mi się tu sfotografować tylko dziki ale czatownia funkcjonuje raptem 3 tygodnie.



Trzyosobowa czatownia na kilkuhektarowym torfowisku. Udał mi się tu sfotografować bieliki, myszołowy, błotniaka stawowego, dzięcioła czarnego, kruki, lisy i jeden raz wilka.




Mała jednoosobowa czatownia na łące przy domu do fotografowania ptasiej drobnicy. Fotografowałem z niej sikory, dzwońce, trznadle, sójki, krętogłowa, kukułkę, dzięcioła zielonego i dużego.

Bardzo chętnie udostępnię moje ukrycia pasjonatom fotografii przyrodniczej.
Więcej na temat zakwaterowania i fotografowania :  www.majcz.pl

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Historia pewnej zasiadki i związanymi z nią wielkimi przygotowaniami.

Jednym z ptaków który mnie od dawna rajcował był orlik krzykliwy. "Od zawsze" gnieździły się w pobliskim starym sosnowym lesie, na torfowisku. Znałem nawet lokalizację gniazda, ba mało, gniazd bo co jakiś czas wyprowadzały lęg z innego gniazda by po kilku latach wrócić znowu do gniazda które wcześniej zajmowały. Nieodłącznym elementem miejscowego krajobrazu był majestatyczny ptak krążący nad okolicą i niosący w dziobie a to mysz, a to żabę a to znowu padalca. A we wrześniu akustycznym akcentem okolicy było żebrzące, głośne nawoływanie młodego orlika, siedzącego na czubku sosny na skraju łąki.
Zdjęć orlików mam w swojej kolekcji całą masę ale były to wszystko zdjęcia z dalszej odległości i raczej tzw. "środowiskowe". Zapragnąłem mieć atlasik, taki jak to mówi mój kolega  Zbyszek "Al",  czysty i sterylny. Na marginesie, jest on specjalistą i przyjemnie ogląda się jego zdjęcia.
W zeszłym roku próbowałem już zwabić orlika na mięsko, jednak bez rezultatu. Z przynęty korzystały lisy i jenoty, orlik ją olewał.
W tym roku, przed sianokosami przygotowałem sobie szałas pod rozłożystą olszą i czekałem na skoszenie łąki. Orliki bardzo chętnie polują na świeżo skoszonych łąkach, zarówno na piechotę, z zasiadki na drzewie i z lotu patrolowego.

Za przynętę posłużyła imitacja myszy wykonana ze sztucznego futerka kołnierza starej kurteczki, mojej wnuczki ;-). Myszkę w ruch wprawiał mechanizm rozmontowanej chińskiej zabawki ( kotek machający łapką- perpetum mobile poruszane elektromagnesem).

 Dodatkowo obok wykładałem niewielkie porcje rosołowe przywiązane sznureczkiem do wbitego w ziemię kołeczka.
Przez tydzień próbowałem w ten sposób zwabić orlika.





Pierwszymi ptakami które zainteresowały się ruszającą "myszką", były drozdy, siadały w odległości kilku metrów od ruszającej się przynęty i z zainteresowaniem się jej przyglądały.




Drugiego dnia "myszkę" zaatakował błotniak i to tak skutecznie że mechanizm wymagał naprawy ale jakoś to przetrwał. Błotniak po zorientowaniu się że zaatakował niejadalny przedmiot, zabrał się za pałaszowanie porcji rosołowej. I tak było przez kolejnych kilka dni, z tym że błotniak zupełnie ignorował ruszającą się przynęty a wcinał kolejne porcje rosołowe. Zacząłem traktować błotniaka jako natrętnego intruza, ile w końcu można zrobić zdjęć temu ptakowi.

W niedzielę, szóstego dnia moich eksperymentów, nastawiłem się na długie czatowanie. I jak to często mi się zdarza przysnąłem w mojej czatowni. Obudziła mnie jakaś wrzawa na przedpolu czatowni. Przez siatkę maskującą zobaczyłem orlika krzykliwego stojącego kilkanaście metrów przed czatownią w miejscu gdzie wyłożyłem porcję rosołową. Kiwającej się "myszki" nie było widać. Domyśliłem się co musiało nastąpić. Prawdopodobnie błotniak jak zwykle pałaszował porcje rosołową, przepędził go patrolujący łąkę orlik. Zaatakował sztuczną myszkę, stwierdził jednak że jest niejadalna i zabrał się za porcję (są to tylko moje przypuszczenia ale bardzo prawdopodobne). Dalszą część zdarzenia miałem już możliwość obserwować; orlik kilkakrotnie próbował porwać porcję rosołową, była jednak przywiązana sznurkiem.

Któreś z kolejnych szarpnięć było jednak tak mocne że na sznurku pozostała tylko szyjka kurczaka a z pozostałą częścią ptak odfrunął. Udało mi się zrobić, kilka zdjęć orlika, "czystych i sterylnych" jak nazywa je mój kolega Zbyszek "Al" i to było moim celem :)))

sobota, 25 czerwca 2011

Lisek, lis, lisiura.

Lis uważany jest za cwaniaka i spryciarza . Przebiegłość ma wypisaną w swojej twarzy. Wystarczy w nią tylko spojrzeć i już wiadomo z jak szczwaną sztuką mamy do czynienia.

Potrafi pokazać języczek, co zapewne jest przejawem jego nonszalancji ;-)


Ułatwia sobie życie jak może, zamiast przedzierać się przez trawy pełne kleszczy, dużo wygodniej jest mu iść po torze kolejowym.

A gdy już wykona taki skok, możemy być pewni że za chwilę schrupie myszkę.

Na pomoście.

Pas trzcin na jeziorze zamieszkują ptaki wydające szybkie i skrzecząco-trzeszczące głosy. Gdy cicho się przysiądzie na pomoście, przedzierającym się przez trzciny można zaobserwować ptaszki które wydają te dźwięki. Są bardzo ruchliwe i sprytne, z cienkiej trzcinki lub gałązki wydają swoje trzeszczące głosy, oznajmiające o zajętym terytorium.
Ptaszki te to trzcinniczek


i rokitniczka

Jakże kontrastowo, przy skrzeczącym głosie trzcinniczka i rokitniczki brzmi głos wilg, które upodobały sobie olsze nad jeziorem. Pogwizdywanie wilg brzmi jak flet, chociaż czasem potrafią nieprzyjemnie dla ucha zaskrzeczeć tak jakby chciały dopasować się swoim głosem do skrzeczącego towarzystwa w trzcinach.
  

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy