O mnie

Moje zdjęcie
Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Czas spokoju, wyciszenia i radości.

Zbliża się czas najbardziej rodzinnych i najbardziej nastrojowych świąt w roku, czas w którym nawet Wilki stają się potulne jak baranki;-)
Życzę wszystkim aby te dni spędzili w ciepłej rodzinnej atmosferze, w gronie kochanych osób a przypomnienie dnia narodzin Jezusa pozwoliło zapomnieć o trapiących nas problemach.


czwartek, 19 grudnia 2013

Myszołów na myszołowołapkę.

Zdjęcie które chciałem pokazać może nie jest jakieś odkrywcze ale historia jego powstania jest śmieszna a o powstaniu jego zadecydował przypadek.
Przy samym domu mam budę z której z różnym skutkiem fotografuję ptaki drapieżne. Czasami nie wykładam przy niej całości przynęty którą dotaskam. Nadmiar kładę na dachu czatowni żeby nie zjadły jej lisy i psy. Podczas jednej z zasiadek usłyszałem że na dachu usiadły jakieś ptaszyska a po chwili myślałem że dach budy zwali mi się na głowę. Po odgłosach domyśliłem się że na dachu usiadły myszołowy które stoczyły utarczkę o przynętę. Po chwili moje przypuszczenia się potwierdziły, ponieważ przez szczelinę obserwacyjną zobaczyłem odfruwającego myszołowa a na dachu usłyszałem odgłosy rozszarpywania przynęty przez myszołowa który wygrał walkę o mięsiwo.
Wydarzenie to podsunęło mi pomysł sfotografowania myszołowa najkrótszym z posiadanych obiektywów. Z powodu braku czasu zadanie powierzyłem mojemu koledze Tomkowi, który tak samo jak ja lubi siedzieć w budach i fotografować ptaki ;-) Wcześnie rano, jeszcze po ciemku byliśmy przy budzie. Tomek rozlokował się w środku ze swoim aparatem a ja ustawiłem  mój na dach budy. Manualnie ustawiłem ostrość na 40 cm i zamaskowałem aparat. W takiej też odległości przed aparatu położyłem przynętę. Tomkowi podałem do budy wężyk spustowy podłączony do aparatu, dzięki któremu miał wyzwalać migawkę gdy usłyszy jakieś odgłosy na dachu. Sam pojechałem do pracy a mojego kolegę zostawiłem na pastwę ptaków ;-)
Tak właśnie powstało poniższe zdjęcie myszołowa z odległości 40 cm obiektywem o ogniskowej 10 mm.
Tomek śmiał się że myszołów złapał się na myszołowołapkę ;-)




wtorek, 10 grudnia 2013

Jastrząb w śnieżycy.

Huragan Ksawery który hulał w ostatni weekend nad naszym krajem nie zniechęcił mnie do zasiadki na ptaki drapieżne. Byłem bardzo ciekaw jaki wpływ na żerowanie ptaków mają tak niekorzystne warunki.
O dziwo przed budą był spory ruch. Mnie najbardziej interesował jastrząb. To piękny ptak, obecnie coraz rzadszy, zapewne dlatego w swojej kolekcji mam niewiele fotografii tego gatunku.
Ten który przyleciał pod moją budę to nieduży, młody osobni, prawdopodobnie samiec. U jastrzębi samiec jest znacznie mniejszy od samicy.
W sumie wypad uznałem za udany. Wokoło szalała śnieżyca. Ja sobie wygodnie siedziałem w czatowni i miałem możliwość obserwowania pięknego ptaka.
Zdjęcia wywołałem z różnym balansem bieli. Sam nie mogłem się zdecydować czy lepszy jest zimny niebieskawy odcień podkreślający dramatyzm chwili czy cieplejszy kolor dający naturalną białą barwę śniegu.








wtorek, 26 listopada 2013

Jeden dzięcioł, dwa punkty widzenia ;-)

W pobliskim młodniku sosnowym znalazłem kuźnię dzięcioła dużego. Tym którzy nie wiedzą, wyjaśniam że kuźnia dzięcioła to nie miejsce gdzie kuje on podkowy tylko kuje dziobem w szyszkę ;-)
Najczęściej jest to szczelina w korze starych drzew gdzie dzięcioł utyka szyszkę, żeby łatwiej mu było wydłubać z niej nasiona, które o tej porze stanowią znaczny udział jego diety.
Odkryta przeze mnie kuźnia znajdowała się jednak nie na starym drzewie a na młodej sosence. Była to szczelina w pniu, powstała po słabo gojącym się uszkodzeniu korowiny, spowodowanym spałowaniem jeleni. I tu kolejne wyjaśnienie, spałowanie to zdzieranie młodej korowiny wraz z łykiem przez jelenie w celach konsumpcyjnych. Jak widać nastąpił łańcuch wydarzeń abym mógł nacieszyć się obserwowaniem i fotografowaniem dzięcioła. Ponieważ akurat ten dzięcioł okazał się bardzo wyrozumiały, mało wrażliwy na moje manipulacje przy jego kuźni i odporny na trzask migawki, mogłem pokusić się o fotografowanie nie tylko teleobiektywem ale aparatem z krótszym obiektywem ukrytym niecały metr od jego kuźni. Migawkę odpalałem wyzwalaczem radiowym z ukrycia postawionego ok. osiem metrów dalej. Jednocześnie z ukrycia tego robiłem zdjęcia drugim aparatem z podpiętym teleobiektywem.


Zdjęcie poglądowe jak wygląda spałowanie ;-)


 Dzięcioł przynosi szyszkę. Zdjęcie zrobione teleobiektywem z odległości ok 8 metrów

Dzięcioł dłubie w szyszce. Zdjęcie zrobione teleobiektywem z odległości 8 metrów

Dzięcioł medytuje nad szyszką. Zdjęcie zrobione teleobiektywem z odległości 8 metrów

 To samo sfotografowane jednak z odległości około jednego metra dziesięciokrotnie krótszym obiektywem.


 A tak to wygląda w ruchu;-)

Dodam jeszcze że wszystkie obrazy z dzięciołem zostały wykonane w przeciągu 15 minut.



   

niedziela, 27 października 2013

Dzięcioł Zielony

Od kilku dni pod jedną z moich czatowni zacząłem wykładać smakołyki dla ptaków drapieżnych. W sobotę postanowiłem sprawdzić co się tam dzieje. Kiedy wychodziłem rano z domu była bardzo gęsta mgła i  nietypowa jak na tę porę roku temperatura około 16 stopni. Nie wróżyło to spotkania z drapolami.
Rzeczywistość okazała się jednak nie taka zła.
Co zobaczyłem tym razem postanowiłem pokazać obrazami ruchomymi ;-) To pierwsze próby kręcenia filmów lustrzanką, więc efekty nie są imponujące. Jednak można rozpoznać ptaki które znalazły się na tych krótkich filmikach;-)



Najbardziej zadowolony jestem ze spotkania z dzięciołem zielonym. Nie jest to pospolity ptak i do tej pory nie miałem udanych zdjęć tego dzięcioła.


sobota, 14 września 2013

Mglisty wrześniowy poranek.

W ostatni weekend umówiony byłem z Jackiem na podglądanie jeleni na jednej z pobliskich łąk. Dzień wcześniej, w nocy słyszałem tam ryczącego byka. Na skraju łąki byliśmy gdy panowały jeszcze całkowite ciemności. Zapowiadała się piękna sceneria dla rykowiska. Nad łąką rozpościerała się mgła. Nie tworzyła ona jednak zwartego tumanu, lecz składała się z kilku warstw, które zalegały raz wyżej raz niżej. Wszystko było jak należy, tylko byki nie ryczały. Postanowiliśmy że poczekamy aż mgła całkowicie się rozproszy, licząc że w którymś z zakątków łąki pasą się jeszcze jelenie ale nie widzimy ich z powodu mgły. Właśnie gdzieś w tej mgle usłyszeliśmy postękiwania. Nie mogliśmy skojarzyć co to za odgłosy, mi kojarzyły się one z Łosiem. I w tym momencie w odległości około 150 metrów spostrzegliśmy Łosia. Jacek umiejętnie zaczął naśladować odgłosy które on wydawał. Łoś podchwycił  "melodię" i truchtem ruszył w naszym kierunku. Mieliśmy wrażenie że zamierza nas staranować. Zatrzymał się jakieś 30 metrów przed nami i długo się nam przyglądał, potem odbił lekko w prawo i poczłapał w kierunku lasu. Muszę jednak przyznać że nogi mi się ugięły bo Łoś sprawiał wrażenie bojowo nastawionego.



piątek, 6 września 2013

Czas rykowiska.

Wrzesień, nad łąkami snują się gęste mgły a w świecie zwierząt rozpoczyna się kolejny spektakl, rykowisko. Na Mazurach kulminacja tego wydarzenia następuje około 20 września ale już teraz usłyszeć można ryczące jelenie a wśród młodych byków obserwuje się poruszenie i niepokój. Im też hormony buzują ale stare byki trzymają je na dystans od swoich haremów. Do tej pory nie udało mi się jeszcze zobaczyć poważnego starego byka, chociaż późnym wieczorem i wczesnym rankiem słyszę ich basowe porykiwania w gęstwinach młodników i trzcinowiskach. Na otwartą przestrzeń wychodzą jednak dopiero po ciemku. Za to młodzież, tak mówi się o byczkach w wieku 3-5 lat, daje się bez problemu obserwować. Młode byki kręcą się w pobliżu młodników gdzie trzymają się łanie a zapewne razem z nimi byk stadny. Są w ciągłym ruchu, wieńcami czochrają młode drzewka, niszcząc je, obłamując gałęzie i zdzierając korę. Czasami dla rozładowania napięcia staczają pozorowane walki, jest to jednak bardziej zabawa i młodzieńcze zapasy niż prawdziwa walka.











niedziela, 7 lipca 2013

Lelek co jakoby kozy doi.

W sobotni weekend miałem okazję przebywać w suchych borach sosnowych na terenie byłego poligonu Muszaki. Włócząc się po lesie nawet nie zauważyłem że zaczęło szarzeć. Przyspieszyłem kroku aby nie zabłądzić po ciemku w nieznanym lesie. W pewnym momencie usłyszałem przeciągłe errrrrrorrrrrerrrrrr.....
Zatrzymałem się i na tle nieba zobaczyłem sylwetkę dosyć dużego ptaka który latał jakby od niechcenia a właściwie szybował, od czasu do czasu poruszając skrzydłami, nad niewysokim młodnikiem. Znałem go tylko z opisów bo była to pierwsza moja obserwacja Lelka. Ptak usiadł na chwilę na suchej gałęzi sosny i w tym momencie udało mi się zrobić kiepskie zdjęcie, dla mnie jednak cenne, ponieważ wszystkie pierwsze zdjęcia, obserwowanych gatunków ptaków, zawsze pamiętam najdłużej.
Bardzo zabawny do niedawna był drugi trzon nazwy ptaka "kozodój".
Lelek kozodój, chyba najśmieszniejsza polska nazwa ptaka, że niby co, taki leluś co kozy doi ??:)))  

Borsuk o wpół do dziewiątej wieczorem.

W końcu dopiąłem swego.
Udał się przyłapać Borsuka gdy wychodził z nory, jeszcze w warunkach które pozwoliły zrobić kilkanaście zdjęć. O tej norze wiedziałem już dosyć dawno. Była wykopana na dosyć stromym zboczu pod korzeniami potężnego świerka. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem myślałem nawet że to nora Wilków. Dopiero po oględzinach okazało się że to mieszkanie Borsuków. Z biegiem czasu wokół pojawiało się więcej nor które zapewne pod ziemią połączone były systemem korytarzy. Wokół nor zawsze było dużo śladów i to nie tylko borsuczych, niektóre wejścia zadeptane były śladami Lisów. Kilkakrotnie koło nory robiłem zasiadki. Nigdy jednak nie udało mi się zobaczyć Borsuka. W końcu jednak zobaczyłem zwierza na którego wielokrotnie czatowałem. Najpierw wystawił tylko mordkę, później intensywnie węszył, by pokazać się w całej okazałości i wyruszyć na myszkowanie po lesie.
Przy okazji mogłem  przekonać się że wzrok ma kiepski. Bez żadnego maskowania w bluzie moro siedziałem około 15 m od nory, mimo tego Borsuk mimo że patrzył w moją stronę, moja sylwetka nie wywoływała na nim żadnego wrażenia. Niepokoił go trochę trzask migawki, mimo tego opuścił swoją kryjówkę i poszedł na łowy.




sobota, 15 czerwca 2013

Czerwcowa łąka.

Czerwiec to trudny czas dla foto-przyrodnika. Żeby złapać dobre światło trzeba zrywać się z łóżka o trzeciej nad ranem albo zostać w plenerze do późnych godzin w innej porze roku uważanych za nocne. Na sen zostaje niewiele czasu.
Na czerwcowe kadry uruchomiłem starą czatownię na dużej leśnej łące. Ostatni raz korzystałem z niej w październiku zeszłego roku. Musiałem włożyć trochę pracy aby można było z niej korzystać. W części która jest poniżej powierzchni gruntu, Krety i nornice wygrzebały duże ilości ziemi którą musiałem wybrać, ponadto aby było z czatowni cokolwiek widać trzeba było wykosić około 5 arów łąki. Nie żałuję jednak pracy którą w to włożyłem, dzięki niej powstało kilka interesujących kadrów.
Czerwcowa łąka wygląda bardzo efektownie. Na tej "mojej" w tym czasie królują kukliki, firletki i jaskry a pośrodku łąki jest dosyć duży płat wełnianki. Na skraju pod samym lasem rozpościera się łan kosaćca syberyjskiego, to dosyć rzadka roślina a na "mojej" łące jest co najmniej tysiąc kwiatów !

Na roślinności rozpostarta jest niezliczona ilość sieci pajęczych, które rano pokrywają tysiące malutkich kropelek rosy. 
Pierwszym stworzonkiem które okazało się wdzięcznym modelem był Gąsiorek. Przysiadał na patyku przy samej czatowni i polował na owady . Najczęściej były to duże robale. Kilka razy udało się mu upolować turkucia, który należy do największych polskich owadów. Niektóre owady konsumował na miejscu a z niektórymi gdzieś odlatywał. Mogę się tylko domyślać że zanosił je samicy która prawdopodobnie wysiaduje jeszcze jajka.
W trakcie obserwacji Gąsiorka w pobliżu usłyszałem Derkacza. Bardzo się ucieszyłem że derkacze znowu zagościły na "moją" łąkę. Kilka lat temu każdego lata słyszało się tu kilka Derkaczy, później jednak gdy łąka za sprawą bobrów mocno podmokła, Derkacze się  stąd wyniosły.
Odtworzyłem z małego głośniczka głos Derkacza. Reakcja była natychmiastowa. Ptak podszedł do mojej czatowni na dwa metry, musiałem zmienić obiektyw bo na moje trzystu milimetrowe tele była to za bliska odległość. Prawie wszystkie zdjęcia robiłem na ogniskowej w okolicach 150mm.


Podczas jednej z porannych zasiadek miałem bardzo sympatyczne spotkanie z młodym Liskiem, który po nocnym buszowaniu w trawach , położył się na kopce zeszłorocznego, niezwiezionego siana aby wypocząć i osuszyć futerko.



poniedziałek, 6 maja 2013

Wodnik - prosiaczek z szuwarowiska ;-)

Są ptaki które łatwiej usłyszeć niż zobaczyć. Typowym przedstawicielem tej grupy jest Wodnik, Bardzo skryty ptak zamieszkujący rozległe trzcinowiska. Wydaje całą masę przeróżnych dźwięków typu chrapanie, bulgotanie, coś jakby stukanie, popiskiwanie i najbardziej charakterystyczne i najgłośniejsze "świńskie kwiczenie (to nie żart tak naprawdę odzywa się Wodnik).

Z wyglądu to bardzo ładny i ciekawie upierzony ptak. Najbardziej rzuca się w oczy dosyć długi czerwony dziób. Brodząc w wodzie między trzcinami penetruje teren przenikliwym, trochę zbójeckimi wzrokiem.
Długi czas nie zdawałem sobie sprawy że Wodniki zamieszkują trzcinowiska nad pobliskim jeziorem. Podczas zeszłorocznych zasiadek na kaczki i błotniaki, usłyszałem jego kwiki niedaleko w trzcinowisku. W tym roku postanowiłem zrobić zasiadkę na tego ptaka w tamtym miejscu. Udało mi się zrobić kilka zdjęć Wodnika, muszę jednak przyznać że nie była to łatwa sprawa. Ptak porusza się bardzo szybko i między gęstymi trzcinami trudno jest zrobić ostre zdjęcie.







niedziela, 14 kwietnia 2013

Przylot Orlików

Niedzielne popołudnie. Ładna pogoda i dosyć ciepło, mimo to na łączce koło domu, gdzie mam czatownię, leży jeszcze dosyć dużo śniegu.
Wczoraj nad łąką widziałem krążącego Orlika krzykliwego. Zapewne po długiej i ciężkiej podróży z Afryki nie jest w najlepszej kondycji. A u nas jeszcze zima się nie skończyła. Może uda mi się skusić ptaka na nieoskubane kury które od zeszłego roku leżą w zamrażarce. A może przyleci Kania którą w zeszłym tygodniu sfotografował tutaj K. ?
Wcześnie rano zaniosłem pod czatownię dwie kury, od wczoraj nie zdążyły jeszcze całkiem rozmarznąć. Po południu do czatowni odprowadził mnie zięć Jarek, ja sprytnie wsunąłem się do budy a on wrócił do domu. To taki "myk" żeby obserwujące teren ptaki myślały że ktoś przyszedł i sobie poszedł ;-)
Po godzinie w pobliżu usłyszałem krzyk Orlika, wydawało mi się nawet że odzywają się dwa ptaki. Po następnej pół godzinie Orlik wylądował przy kurach. Początkowo był bardzo ostrożny i gotowy w każdej chwili do ucieczki. Jednak po jakimś czasie zaczął konsumować kurę. Nagle obok wylądował drugi Orlik. Ptaki  zachowywały się bardzo zgodnie, zmieniały się przy jedzeniu i ani razu nie doszło między nimi do sprzeczki. Wnioskuję że była to para która corocznie gnieździ się w pobliżu. Jadły ponad godzinę. Myślę że zrobiłem  "dobry uczynek"  bo orliki wyglądały raczej kiepsko a warunki jakie zastały w swoim rewirze lęgowym zapewne i je zaskoczyły.



 




Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy