O mnie

Moje zdjęcie
Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.

poniedziałek, 21 marca 2011

Wilk na Czerwonym Torfowisku

Niedzielne popołudnie 20 marca. Długo zastanawiałem się czy wyjść do lasu z aparatem. Około szesnastej decyzja : IDĘ.
Pakuję sprzęt do auta i wyjeżdżam. Miałem w planie usiąść na "Wojskowej Drodze", wczoraj na świeżo spadłym śniegu widziałem tam ślady wilków, obmyślam też miejsce zapasowe; Czerwone Torfowisko, na którym wyłożyłem tydzień temu całego byka daniela którego dostałem z zaprzyjaźnionej fermy (biedaczysko padło ze starości, miało już swoje lata). Po śladach wiedziałem że od czasu do czasu kręci się przy nim pojedynczy wilk i coś tam zawsze  sobie skubnie.
Zajeżdżam jednak na "Wojskową Drogę" , wydaje mi się że są tam większe szanse. Na samym zjeździe z szosy do lasu spotykam mojego serdecznego kolegę Piotra, też z aparatem, ustalamy gdzie kto ma usiąść. Pomyślałem jednak że skoro on się tu już kręci, nie będę jemu wchodzić w drogę. Jadę na miejsce zapasowe, mam tam przecież wygodną budę i może tym razem spotkam wilka, który co jakiś czas tu zagląda. Co prawda siedziałem tam już kilka razy bez efektu, ponadto od dwóch lat bezskutecznie przesiedziałem w czatowniach przy wyłożonych przynętach dziesiątki a może i setki godzin, ale może tym razem????
Podchodząc do budy wypłaszam liska który próbował dobierać się do daniela, trochę żałuję że nie byłem wcześniej może udałoby się zrobić ciekawe zdjęcie. Siadam w budzie, torfowisko jest jeszcze zamarznięte i pokryte lodem, dzięki temu wczorajszy śnieg nie zdążył jeszcze stopnieć. W odległości 20 m leży daniel, chyba trochę w innym miejscu niż go wyłożyłem, wilk prawdopodobnie próbował go wyciągnąć w bardziej ustronne miejsce. Od czasu do czasu przeleci z głośnym krakaniem kruk, żaden jednak nie chce usiąść na przynęcie. Dochodzi osiemnasta, sprawdzam jak ustawić ekspozycje aby uzyskać przyzwoity czas migawki: ISO 1600, f5,6, EV -0,3 a migawka zaledwie 1/10 sek. Czas chyba wracać, nie ma szans na nieporuszone zdjęcie. Coś jednak podpowiada mi żeby zostać jeszcze kilka minut, tym bardziej że gdzieś niedaleko rozległ się natarczywy, ostrzegawczy głos kosa. W tym momencie widzę że z prawej strony coś się porusza miedzy karłowatymi brzózkami i idzie w kierunku przynęty. Już wiem że to wilk, bo tylko on może tak cicho się poruszać. Wiatr mam dobry, prosto w twarz a wilk idzie prostopadle do wiatru od nawietrznej. Nie może mnie zwietrzyć. Wyczekać tylko odpowiedni moment bo odległość jest tak bliska że na pewno migawka go spłoszy, ale może uda  zrobić się serię 2-3 zdjęć. Wilk jest coraz bliżej daniela. Trzy metry od niego zatrzymuje się, rozgląda się i wietrzy, aby mieć pewność że nikt nie zakłóci mu posiłku. Decyduję że to ten jedyny moment, głowa jest doskonale widoczna, tułów trochę przesłonięty przez brzózki. Puszczam serię, nie wiem z ilu klatek i tak jak przewidziałem wilk ucieka. Nie ma się co dziwić, był w odległości 20 metrów.
Po zrzuceni zdjęć na komputer wiem że seria składała się z czterech klatek, z których jedna była akceptowalna.
Przy ogniskowej 400mm  ISO 1600, czasie 1/8sek i kiepskiej, rozklekotanej głowicy Velbona to istny cud.

sobota, 12 marca 2011

Wilk na lodzie.

Zachęcony pięknymi zdjęciami wydry wykonanymi przez moich kolegów, postanowiłem dzisiaj też spróbować szczęścia. Zaczaiłem się obok niezamarzniętego źródliska przy samym brzegu niewielkiego leśnego jeziorka. Zauważyłem dzisiaj w dzień wokół niezamarzniętej wody dużo śladów wydry i lisa. Wydra dzięki temu kawałkowi otwartej wody miała dostęp do jeziorka a lisy prawdopodobnie traktowały miejsce jako wodopój. Usiadłem ok. godziny piętnastej, schowany za grubą olchą. Nic jednak się nie działo a że miałem dzisiaj ciężki dzień w pracy od czasu do czasu przymykało mi się oko. Gdy zacząłem myśleć o zakończeniu zasiadki usłyszałem szelest, coś wyraźnie szło po marznącym już śniegu. Nie mogłem jednak zlokalizować z jakiego kierunku dobiega szelest. Zacząłem się rozglądać i zaważyłem przez niezbyt gęste trzciny, oddzielające mnie od zamarzniętego jeziorka, idącego po lodzie wilka. Aparat przypięty był do statywu i wycelowany w zupełnie innym kierunku, zresztą nie było szansy na zrobienie zdjęcia przez trzciny, które choć niezbyt gęste, dla AF stanowiły przeszkodę nie do przebicia. Delikatnie zdjąłem aparat ze statywu i jak mogłem najciszej wstałem z wędkarskiego krzesełka. Moje ruchy i odgłosy zdejmowania aparatu nie zostały jednak obojętne dla wilka, który stanął i zaczął nasłuchiwać a  potem ruszył cwałem tyłem do mnie.

Po przebiegnięciu 30-40 m zatrzymał się, obrócił bokiem i przyglądał się mi kilka sekund. W tym momencie wykonałem parę zdjęć.

Następnie wilk znowu ruszył i znikną w lesie po drugiej stronie jeziorka.

Gdy ochłonąłem, postanowiłem sprawdzić skąd przyszedł wilk. Do tyłu po jego tropie znalazłem miejsce gdzie wszedł na zamarznięte jezioro, było to niecałe 20 metrów od miejsca gdzie czatowałem na wydry, niestety siedziałem do niego tyłem.

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy