O mnie

Moje zdjęcie
Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Historia pewnej zasiadki i związanymi z nią wielkimi przygotowaniami.

Jednym z ptaków który mnie od dawna rajcował był orlik krzykliwy. "Od zawsze" gnieździły się w pobliskim starym sosnowym lesie, na torfowisku. Znałem nawet lokalizację gniazda, ba mało, gniazd bo co jakiś czas wyprowadzały lęg z innego gniazda by po kilku latach wrócić znowu do gniazda które wcześniej zajmowały. Nieodłącznym elementem miejscowego krajobrazu był majestatyczny ptak krążący nad okolicą i niosący w dziobie a to mysz, a to żabę a to znowu padalca. A we wrześniu akustycznym akcentem okolicy było żebrzące, głośne nawoływanie młodego orlika, siedzącego na czubku sosny na skraju łąki.
Zdjęć orlików mam w swojej kolekcji całą masę ale były to wszystko zdjęcia z dalszej odległości i raczej tzw. "środowiskowe". Zapragnąłem mieć atlasik, taki jak to mówi mój kolega  Zbyszek "Al",  czysty i sterylny. Na marginesie, jest on specjalistą i przyjemnie ogląda się jego zdjęcia.
W zeszłym roku próbowałem już zwabić orlika na mięsko, jednak bez rezultatu. Z przynęty korzystały lisy i jenoty, orlik ją olewał.
W tym roku, przed sianokosami przygotowałem sobie szałas pod rozłożystą olszą i czekałem na skoszenie łąki. Orliki bardzo chętnie polują na świeżo skoszonych łąkach, zarówno na piechotę, z zasiadki na drzewie i z lotu patrolowego.

Za przynętę posłużyła imitacja myszy wykonana ze sztucznego futerka kołnierza starej kurteczki, mojej wnuczki ;-). Myszkę w ruch wprawiał mechanizm rozmontowanej chińskiej zabawki ( kotek machający łapką- perpetum mobile poruszane elektromagnesem).

 Dodatkowo obok wykładałem niewielkie porcje rosołowe przywiązane sznureczkiem do wbitego w ziemię kołeczka.
Przez tydzień próbowałem w ten sposób zwabić orlika.





Pierwszymi ptakami które zainteresowały się ruszającą "myszką", były drozdy, siadały w odległości kilku metrów od ruszającej się przynęty i z zainteresowaniem się jej przyglądały.




Drugiego dnia "myszkę" zaatakował błotniak i to tak skutecznie że mechanizm wymagał naprawy ale jakoś to przetrwał. Błotniak po zorientowaniu się że zaatakował niejadalny przedmiot, zabrał się za pałaszowanie porcji rosołowej. I tak było przez kolejnych kilka dni, z tym że błotniak zupełnie ignorował ruszającą się przynęty a wcinał kolejne porcje rosołowe. Zacząłem traktować błotniaka jako natrętnego intruza, ile w końcu można zrobić zdjęć temu ptakowi.

W niedzielę, szóstego dnia moich eksperymentów, nastawiłem się na długie czatowanie. I jak to często mi się zdarza przysnąłem w mojej czatowni. Obudziła mnie jakaś wrzawa na przedpolu czatowni. Przez siatkę maskującą zobaczyłem orlika krzykliwego stojącego kilkanaście metrów przed czatownią w miejscu gdzie wyłożyłem porcję rosołową. Kiwającej się "myszki" nie było widać. Domyśliłem się co musiało nastąpić. Prawdopodobnie błotniak jak zwykle pałaszował porcje rosołową, przepędził go patrolujący łąkę orlik. Zaatakował sztuczną myszkę, stwierdził jednak że jest niejadalna i zabrał się za porcję (są to tylko moje przypuszczenia ale bardzo prawdopodobne). Dalszą część zdarzenia miałem już możliwość obserwować; orlik kilkakrotnie próbował porwać porcję rosołową, była jednak przywiązana sznurkiem.

Któreś z kolejnych szarpnięć było jednak tak mocne że na sznurku pozostała tylko szyjka kurczaka a z pozostałą częścią ptak odfrunął. Udało mi się zrobić, kilka zdjęć orlika, "czystych i sterylnych" jak nazywa je mój kolega Zbyszek "Al" i to było moim celem :)))

sobota, 25 czerwca 2011

Lisek, lis, lisiura.

Lis uważany jest za cwaniaka i spryciarza . Przebiegłość ma wypisaną w swojej twarzy. Wystarczy w nią tylko spojrzeć i już wiadomo z jak szczwaną sztuką mamy do czynienia.

Potrafi pokazać języczek, co zapewne jest przejawem jego nonszalancji ;-)


Ułatwia sobie życie jak może, zamiast przedzierać się przez trawy pełne kleszczy, dużo wygodniej jest mu iść po torze kolejowym.

A gdy już wykona taki skok, możemy być pewni że za chwilę schrupie myszkę.

Na pomoście.

Pas trzcin na jeziorze zamieszkują ptaki wydające szybkie i skrzecząco-trzeszczące głosy. Gdy cicho się przysiądzie na pomoście, przedzierającym się przez trzciny można zaobserwować ptaszki które wydają te dźwięki. Są bardzo ruchliwe i sprytne, z cienkiej trzcinki lub gałązki wydają swoje trzeszczące głosy, oznajmiające o zajętym terytorium.
Ptaszki te to trzcinniczek


i rokitniczka

Jakże kontrastowo, przy skrzeczącym głosie trzcinniczka i rokitniczki brzmi głos wilg, które upodobały sobie olsze nad jeziorem. Pogwizdywanie wilg brzmi jak flet, chociaż czasem potrafią nieprzyjemnie dla ucha zaskrzeczeć tak jakby chciały dopasować się swoim głosem do skrzeczącego towarzystwa w trzcinach.
  

Ciekawe ptaki wokół domu.

Początek maja to czas kiedy możliwe jest stwierdzenie niektórych gatunków ptaków na swoim terenie, wsłuchując się w ich głosy. Myślę tu o ptakach które trudno jest zaobserwować ale oznajmiających swoją obecność głosem.
Postanowiłem poświęcić trochę czasu takim właśnie gatunkom. Do tego celu wykorzystałem starą czatownię z której fotografowałem zimą małe ptaszki przy karmiku. Wokół czatowni powystawiałem kilka różnorakich patoli na których miały siadać ptaki.

W czatowni siadałem bardzo wcześnie rano, kiedy było spokojnie a światło miało przyjemny kolor. Żeby jednak sprowokować ptaki aby usiadły tam gdzie chciałem, posłużyłem się nagraniami ich głosów, które odtwarzałem w czatowni na starym magnetofonie.
Na pierwszy ogień poszła kukułka. Od pierwszych dni maja słyszałem jej kukanie wszędzie wkoło, nigdy jednak jej nie widziałem.
Gdy odtworzyłem jej głos usłyszałem że odpowiedziała gdzieś w pobliżu. Po kilku minutach usiadła na jednym z przygotowanych patyków. Zrobiłem kilka zdjęć i to mi wystarczyło, nie chciałem jej więcej denerwować.


Następnym ptakiem którego spróbowałem przywabić głosem, był krętogłów. Często słyszałem tego ptaka w koronie klonu rosnącego na moim podwórzu. Skutecznie jednak krył się wśród liści , tak że o zrobieniu jakiegokolwiek zdjęcia nie było mowy.
Przez dobre pół godziny odtwarzałem jego głos z magnetofonu, bez rezultatu. Gdy już straciłem nadzieję na przywabienie ptaka, nagle odezwał się gdzieś w pobliżu. Przez szparkę w czatowni zauważyłem że przefruwa z jednego na drugi patyk, które wcześniej wystawiłem wokoło. Udało mi się zrobić kilka zdjęć na różnych patyczkach.



Koło mojego domu gnieździ się też dzięcioł zielony. Nie wiem gdzie jest dziupla ale od kilku lat wczesnym rankiem słyszę jego głos a czasem udawało mi się nawet go zaobserwować w jego szybkim locie. Zawołanie dzięcioła zielonego brzmi jak szyderczy śmiech i jest tak charakterystyczne że trudno je pomylić z głosem innego dzięcioła. Postanowiłem również spróbować i jego przywabić. Gdy usłyszałem w oddali jego chichot odpowiedziałem mu takim samym głosem z magnetofonu, i tak krok po kroku przywabiłem go pod czatownię. Ptak był jednak podejrzliwy i ostrożny i niechętnie się pokazywał zza pieńka sosenki którą wkopałem koło ukrycia. Niemniej udało mi się zrobić pierwsze zdjęcie tego dużego dzięcioła.




Każdemu gatunkowi poświęciłem jeden poranek. Po zrobieniu zdjęć nie denerwowałem już więcej ptaków

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy