Obfite opady śniegu podczas tegorocznej zimy spowodowały miejscowe wyłożenie trzciny porastającej brzegi pobliskiego jeziora. Postanowiłem wykorzystać to do fotografowania błotniaków stawowych, które w zeszłym roku obserwowałem w tamtej okolicy.
Na brzegu jeziora zbudowałem ukrycie z trzciny. Po skończeniu pracy byłem nawet zadowolony z mojego dzieła. Było niezłe architektonicznie :)) dobrze komponowało się z krajobrazem :)) i wykonane było z surowców ekologicznych :))
Za przynętę posłużyć miały dwie kury. Dostałem je od sąsiadki gdy podwórkowy Reksio zbyt gorliwie potraktował swoje obowiązki i podusił biedne kury, gdy te jakimś cudem wydostały się z przeznaczonej dla nich zagrody. Szczególnie jedna z nich była cenna. Była to tak zwana zielononóżka, mocno poszarpana ale z barwy upierzenia i nóżek mogła uchodzić za jakiegoś dzikiego ptaka, chociażby kropiatkę.
Późnym popołudniem podłożyłem tę właśnie kurę na połamane trzciny i położyłem się w mojej czatowni, przygotowany na długie czatowanie. Jakież było moje zdziwienie gdy po około pół godzinie wylądował przy niej błotniak stawowy i bez jakiejkolwiek ostrożności i ceregieli zaczął ją konsumować. Byłem przyzwyczajony do ostrożności ptaków drapieżnych, które zanim dobierały się do przynęty lądowały gdzieś w oddali oraz długo badały i obserwowały teren.
Ten jegomość był wprost bezczelny, interesowała go tylko kura.
Był tak zajęty konsumpcją że mogłem pozwolić sobie na zmianę obiektywu i robić zdjęcia szkłem 200mm
Ptak skubał kurę dobrą godzinę i gdy najadł się do woli normalnie odleciał. Postanowiłem jednak pozostać w moim ukryciu. Liczyłem że skoro tak łatwo dał na przynętę skusić się błotniak to może tak samo łatwo pójdzie z kaniami czarnymi które corocznie gnieżdżą się po drugiej stronie jeziora, tym bardziej że zauważyłem jedną krążącą nad jeziorem.
W tym czasie bardzo poprawiło się światło, słońce wyszło zza chmur i zaczęło ładnym złotym kolorem podświetlać miejsce gdzie wyłożyłem przynętę.
Nagle na przynęcie wylądował ptak, był to również błotniak stawowy ale z pewnością inny osobnik. Podobnie jednak jak poprzedni, nie wykazywał żadnej ostrożności i łakomie pałaszował kurę. W pewnej chwili myślałem że się udławi bo jeden z większych kęsów, chyba wraz kością utknął mu w przełyku. Wydawało mi się nawet że zaklinował się gdzieś w gardzieli wypychając mu skórę na górnej części szyi.
Ptak dłuższy czas męczył się z przełknięciem dużego kęsa w końcu z niemałym trudem mu się to udało. Gdy z kury zostało już niewiele złapał w szpony kurzą łapę, wraz z kością udową i odfrunął. Sam moment odlatywania wyszedł niezbyt ostro gdyż w aparacie nie miałem ustawionego ciągłego autofokusa.
W taki sposób w jedno popołudnie dwa błotniaki stawowe rozprawiły się z kurą ważącą około kilograma.
O mnie
- majcz
- Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.
Zajrzyj na te strony
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2011
(15)
- ► października (2)
-
►
2012
(13)
- ► października (2)
-
►
2013
(16)
- ► października (1)
-
►
2014
(12)
- ► października (1)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz