Autor: Marek Fijałkowski
Wiosna.
To głównie ptasie tematy, zdominowane u mnie przez jeden gatunek.
Nie wiem czy pomiędzy dzikim ptakiem i człowiekiem może istnieć jakaś wieź??? ale jestem pewien że pomiędzy rybołowem z pobliskiego jeziora a mną istnieją co najmniej koleżeńskie relacje;-)
A w tym roku było tak:
JEST!!!! Wczoraj był pierwszy dzień wiosny, piękny poranek. Jak co dzień poszedłem z moją sunią na spacer nad jezioro. Po drugiej stronie jeziora na suchym drzewie siedział rybołów. Po południu byłem sprawdzić czy jest nadal. Był, stoczył utarczkę z krukami o miejsce na drzewie. Wygląda na to że to "mój rybołów". Na razie sam ale czekać tylko chwili kiedy pojawi się towarzyszka :-) :-)
Pomyślałem że warto spróbować pomóc ptakowi zregenerować siły po długiej wędrówce. Trochę trudno o tej porze o słodkowodne ryby. Lód z jezior zszedł kilkanaście dni temu i rybacy dopiero się rozkręcają. Pozostawało tylko kupienie pstrągów z hodowli. To niemały wydatek ale czego się nie robi dla starego znajomego. Wieczorem przygotowałem dwie ryby i rano w prawie całkowitej ciemności postawiłem naprzeciw czatowni. Gdy było cokolwiek widać zauważyłem że rybołów już siedzi na swoim ulubionym suchym drzewie. Gdy kolejny raz spojrzałem przez obiektyw aby zrobić zdjęcie ptaka na tle karminowego nieba, nie znalazłem go na drzewie. Nie zauważyłem nawet kiedy wystartował. Prawie w tym samym momencie usłyszałem nad głowom kilkukrotne pit, pit, pit, pit i szum skrzydeł a po chwili zobaczyłem ptaka jak kołował nad przynętą, Zrobił kilka kółek wesoło popitując (przynajmniej ja to tak odczytałem). Pomyślałem: przyleciał się przywitać ;-). W tym momencie byłem już całkowicie pewien że to "mój Rybołów", nie zapomniał w którym miejscu może znaleźć to co lubi. Pomyślałem: co się z nim działo przez 7 miesięcy, jakim przeciwnością musiał stawiać czoło i jaki to fenomen że ptak przemierza kilka tysięcy kilometrów aby tu w dosyć surowym klimacie przedłużyć istnienie gatunku. Powiem szczerze, łezka się w oku zakręciła
Pierwsze tegoroczne zdjęcie "mojego Rybołowa" w szponach pstrąg z hodowli.
A później to już poleciało, przyleciała samica , ta sama co w zeszłym roku (udało odczytać się obrączkę, jej numer był identyczny jak ten w zeszłym roku). I tak znowu nad jeziorem zakrólowały rybołowy.
O mnie
- majcz
- Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.
Zajrzyj na te strony
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2011
(15)
- ► października (2)
-
►
2012
(13)
- ► października (2)
-
►
2013
(16)
- ► października (1)
-
►
2014
(12)
- ► października (1)
Piękne zdjęcia i piękna myśl o przyjaźni. A jeśli chodzi o pstrąga to czy on był śnięty i pływał, czy był na czymś położony?
OdpowiedzUsuńPstrąg był nieżywy, mam sposób aby ryby pływały po powierzchni ale jednocześnie prąd i wiatr ich nie przemieszczały. Można o tym poczytać tu: http://stasiaczek.blogspot.com/2014/08/ryboowy.html
Usuń