W ostatni weekend umówiony byłem z Jackiem na podglądanie jeleni na jednej z pobliskich łąk. Dzień wcześniej, w nocy słyszałem tam ryczącego byka. Na skraju łąki byliśmy gdy panowały jeszcze całkowite ciemności. Zapowiadała się piękna sceneria dla rykowiska. Nad łąką rozpościerała się mgła. Nie tworzyła ona jednak zwartego tumanu, lecz składała się z kilku warstw, które zalegały raz wyżej raz niżej. Wszystko było jak należy, tylko byki nie ryczały. Postanowiliśmy że poczekamy aż mgła całkowicie się rozproszy, licząc że w którymś z zakątków łąki pasą się jeszcze jelenie ale nie widzimy ich z powodu mgły. Właśnie gdzieś w tej mgle usłyszeliśmy postękiwania. Nie mogliśmy skojarzyć co to za odgłosy, mi kojarzyły się one z Łosiem. I w tym momencie w odległości około 150 metrów spostrzegliśmy Łosia. Jacek umiejętnie zaczął naśladować odgłosy które on wydawał. Łoś podchwycił "melodię" i truchtem ruszył w naszym kierunku. Mieliśmy wrażenie że zamierza nas staranować. Zatrzymał się jakieś 30 metrów przed nami i długo się nam przyglądał, potem odbił lekko w prawo i poczłapał w kierunku lasu. Muszę jednak przyznać że nogi mi się ugięły bo Łoś sprawiał wrażenie bojowo nastawionego.
