W Zatwarnicy znam Bogusia, serdecznego człowieka który świetnie zna okolicę i chętnie służy radą gdzie można spotkać coś ciekawego. Dzięki jego wiedzy pierwszy raz w moim życiu udało mi się zobaczyć i sfotografować niedźwiedzia na wolności.
Wczoraj rano usiadłem pod samotną czereśnią na ogromnej śródleśnej polanie. Miałem świetny widok na na całą polanę. Słońce już wyszło ponad zalesione grzbiety wzgórz po przeciwległej stronie polany i trochę utrudniało obserwację. W pewnym momencie zobaczyłem ciemny kształt wychodzący z lasu na otwartą przestrzeń. Był to niedźwiedź, który powoli z głową przy ziemi szedł w moim kierunku. Trawy na polanie były dosyć wysokie, tak że tylko niekiedy widać było jego głowę. Zafascynowany obserwacją i fotografowaniem przez dłuższy czas nie zwracałem uwagi że dystans między nami się skraca . Dopiero gdy niedźwiedź był w odległości ok 40-50 metrów zdałem sobie sprawę że może dojść do niebezpiecznej sytuacji. Niedźwiedzie raczej unikają kontaktu z człowiekiem ale niespodziewane zobaczenie człowieka z bardzo bliskiej odległości może być nieciekawe. Niedźwiedź na moje szczęście skręcił i zaczął się oddalać. Teraz już wiem że w takiej sytuacji należy odpowiednio wcześnie zasygnalizować swoją obecność, niezbyt głośnym okrzykiem, kaszlnięciem, pomachaniem ręką, aby zwierze nie było zaskoczone w ostatnim momencie. Miejscowi mówią że w miejscach gdzie przebywają niedźwiedzie należy "głośno chodzić".
Pierwszy dzień pobytu w Bieszczadach zafundował ogromną dawkę emocji. Zobaczymy co będzie dalej, przede mną jeszcze 4 dni urlopu.