O mnie

Moje zdjęcie
Mam już swoje lata. Fotografią zainteresowałem się stosunkowo niedawno i można by rzec na starość;-) Ale dopóki zdrowie i kondycja mi pozwalają, włóczę się z aparatem po bagnach, lesie i krzakach, żeby robić to co sprawia mi największą satysfakcję.

poniedziałek, 24 marca 2014

Gomóła

 Daleki jestem od politykowania i pisząc o Gomóle wcale nie miałem na myśli towarzysza Wiesława, którego co starsi pamiętają z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku a który to niechlubnie zapisał się w naszej historii w grudniu 1970 roku.
Gomóła albo mnich to w gwarze myśliwskiej jeleń który zrzucił poroże.
Przez ostatnie kilkanaście dni lasy zaroiły się od amatorów tzw zrzutów, tj tego co jeleń corocznie strąca ze swojej głowy aby na jakiś czas stać się gomółą. W okolicach gdzie jest dostatek jeleni, miejscowa i nie tylko, ludność penetruje lasy w poszukiwaniu zrzuconego poroża jeleni. Są tacy co w sezonie potrafią znaleźć kilkadziesiąt zrzutów. Niektórzy są kolekcjonerami inni sprzedają znalezione poroże wytwórcom galanterii typu: żyrandole, breloczki, guziki, rękojeści do noży, itp.
W ostatnią niedzielę niechcący też stałem się poszukiwaczem zrzutów.
Dzień wcześniej, pod dębem stojącym samotnie na śródleśnej łące, znalazłem zrzuta.

Znalezisko nasunęło mi pomysł aby wybrać się następnego dnia na trzcinowisko, przy śródleśnym jeziorze, gdzie często widuję jelenie. Gdy dotarłem na miejsce miałem możliwość obserwacji byka który jeszcze nie zdążył zrzucić swojego poroża. Widok był majestatyczny, w zasnutym mgłą trzcinowisku poruszała się tylko głowa i poroże jelenia. Wydaje mi się że był to dosyć młody byk bo one później zrzucają poroże.
Po jakimś czasie na otwartą przestrzeń przed trzcinowisko wyszedł gomóła, czyli byk bez poroża. Przez dłuższy czas pasł się na bagnie. Wyraźnie był to starszy byk, wskazywała na to jego krępa sylwetka i dosyć długa grzywa na karku. Po około pół godzinie byk poszedł w kierunku graniczącego z bagnem lasu.


Nie wytrzymałem z ciekawości i postanowiłem sprawdzić czy gdzieś w pobliżu leżą zrzuty. Z kępki na kępkę zagłębiałem się coraz bardziej w głąb bagna. Miejscami noga wpadała mi  trochę głębiej i w kaloszach zaczęła chlupać woda ;-) Miałem już zawrócić gdy pośród bagiennej trawy zobaczyłem poroże jelenia.
Udało mi się tam dojść, chociaż nie było to łatwe a kolejna porcja wody wlała mi się do kaloszy. W bagnie nie leżał jednak zrzut jelenia ale kompletny wieniec, czyli poroże razem z czaszką. Znalezisko nie było świeże, musiało tu już leżeć kilka dobrych miesięcy. Jaki rozegrał się tu dramat? Podejrzewam że to wataha wilków dopadła tego byka na bagnie. Sądzę tak dlatego że wokoło nie było żadnych innych szczątek. Wilki prawdopodobnie rozerwały upolowanego jelenia i każdy z członków rodziny swój kawałek skonsumował w innym miejscu. Było tu jednak teraz za mokro i za grząsko aby poszukać pozostałych części jelenia.
P.S. Po napisaniu tej opowieści skontaktował się ze mną jeden z moich kolegów i zwrócił mi uwagę że mnich to nie byk który zrzucił poroże ale byk który nie nakłada poroża albo nakłada szczątkowe poroże w postaci niewielkich guzików. Przyczyną tego mogą być choroby, uszkodzenia narządów płciowych lub inne przyczyny. Douczyłem się w bardziej fachowej literaturze i poprawiłem mój tekst a z tytułu usunąłem słowa "czyli mnich"
Przepraszam za nieścisłe informacje a Karolowi dziękuję za zwrócenie uwagi

niedziela, 16 marca 2014

Miały być żurawie jest sóweczka.

Na początku pozdrowienia dla Tomka, który przyjechał aby fotografować żurawie i z którym miałem okazję przeżywać kolejną "fotoprzygodę" przez ostatnich kilka dni.
Upatrzyłem miejsce, postawiłem namiot maskujący ale zdjęcia nie były jakieś rewelacyjne.

Niespodziewanym przyłowem tych zasiadek okazała się sóweczka, udało nam się zlokalizować kilka ptaków. Szacuję że w promieniu ok 1 km odzywały się cztery sóweczki.
 
Na następny dzień przygotowaliśmy się do fotografowanie tej małej sowy. Aby sprowokować ptaka by usiadł jak najniżej ze skarpetki (czystej i wypranej) zrobiłem kukiełkę imitującą sóweczkę. Udało mi się to trochę gorzej niż lepiej ;-) niemniej wnuczka powiedziała że sowa jest fajna ;-) Dodatkowo do zwabienia ptaka miało służyć gwizdanie. Następnego dnia rano kukiełka poszła w ruch, dosłownie ponieważ miała swój napęd który powodował jej ruchy ale to już moja tajemnica ;-)
Bardzo szybko sóweczka zareagowała na gwizdanie, kukiełka jednak nie robiła na niej żadnego wrażenia i nie udało nam się sprowokować sowy aby usiadła nisko. Siadła na brzozowej gałązce, dosyć wysoko.
Niespodziewanie doskonałym wabikiem okazała się moja głowa. Chodziłem po lesie i gwizdałem, w pewnym momencie poczułem silne uderzenie w tył głowy. W pierwszej chwili myślałem że spadła z drzewa jakaś gałęź ale zobaczyłem sóweczkę, która po ataku usiadła na dość niskiej gałązce. Podeszliśmy całkiem blisko i robiliśmy zdjęcia. Było to jednak dosyć ciemne miejsce.



Postanowiłem wywabić ptaka w jaśniejsze miejsce. Zastosowałem wypróbowaną wcześniej metodę "na głowę fotografa". Po którymś z kolejnych ataków, sóweczka usiadła na dosyć niskiej gałązce i w dosyć jasnym miejscu.

Od dwóch lat obserwuję i fotografuję sóweczki, zawsze jednak było to jesienią. Pierwszy raz udało mi się zobaczyć i fotografować ją na przedwiośniu. Ponadto odnoszę wrażenie że jest to gatunek będący w ekspansji. Dane mówiące o kilku parach w Puszczy Piskiej są mocno zaniżone. Kilka par żyje w kawałku lasu wokół mojego domu. Podobne doniesienia dochodzą z całej północno-wschodniej Polski, gdzie coraz więcej osób fotografuje i obserwuje sóweczki. Ptaki te są bardzo wdzięcznym obiektem dla amatorów ptasiej fotografii. Są bardzo mało płochliwe, w niektórych wypadkach pozwalają podejść na odległość 1,5-2 metrów nic sobie nie robiąc z fotografa. Przy okazji przekonałem się jak bardzo odważnymi są ptakami.
Zdjęcia trzecie i czwarte, licząc od góry są autorstwa Tomka, któremu dziękuję za udostępnienie i zgodę na ich publikację ;-)

piątek, 7 marca 2014

Żuraw

Przypadkowo w zeszłym roku odkryłem rewir pary żurawi. Miejsce to jest wyjątkowo fotogeniczne. W zagłębieniu terenu leży małe jeziorko dystroficzne wokół którego rozpościera się torfowisko. Porastające je mchy torfowce mają czerwone zabarwienie a rachityczne sosenki żółtą barwę igliwia. Wszystko to w połączeniu z ciemnoniebieskim kolorem wody tworzy piękną scenerię. Jeszcze w listopadzie postawiłem tam szałas z gałęzi świerkowych który doskonale wkomponowała się w świerka rosnącego na skraju torfowiska.
Żurawie w mojej okolicy pojawiły się na początku marca.


Jednak dwukrotne zasiadki w upatrzonym miejscu nie przyniosły rezultaty. Gdzieś w pobliżu na bagnach słychać było głosy żurawi ale przy mojej czatowni cisza jak makiem zasiał. Mimo tego dzisiaj rano ponownie zasiadłem w mojej budzie. Znowu jednak cisza. Chociaż nie całkowicie. Gdy zaczęło robić się jasno nad głową usłyszałem pogwizdywanie sóweczki. Zagwizdałem kilka razy, sóweczka podchwyciła melodię i zaczęła krążyć wkoło i intensywnie gwizdać. Ponieważ straciłem nadzieje na żurawie wyszedłem z mojego ukrycia i dostrzegłem sóweczkę która siedziała na pobliskiej brzozie przy otworze dziupli. Nie wiem czy była to potencjalna dziupla lęgowa bo ptak nie zabawił przy niej długo usiadł na wysokim świerku i intensywnie gwizdał.


Wszedłem znowu do mojego ukrycia z postanowieniem że posiedzę jeszcze godzinkę. Około godziny dziewiątej niespodziewanie na lód pokrywający jezioro spokojnie i dostojnie wyszedł pojedynczy żuraw.

Przez około pół godziny żuraw chodził po lodzie następnie odfrunął. Jest więc nadzieja że następnym razem nie przybędzie sam i być może będę mógł obejrzeć żurawie tańczące na lodzie ;-)

Łączna liczba wyświetleń

Obserwatorzy